Spływ kajakowy Wisłą z Warszawy do Bałtyku – Q&A

utworzone przez | maj 21, 2020 | Wyzwania

Q&A dotyczące mojej wyprawy kajakiem z Warszawy do Bałtyku. 

Odpowiem na Wasze pytania, które zadawaliście w komentarzach pod moim pierwszym wpisem.

 

1. Po co taka wyprawa?

To jest dobre pytanie, na które nie mam idealnej odpowiedzi. Nie mieliśmy jakiegoś konkretnego celu. Po prostu chcieliśmy przepłynąć ten odcinek Wisły tak szybko jak to tylko możliwe. Taki nasz prywatny Challenge. Sprawdzenie naszych możliwości i wytrzymałości organizmu. 

Jak wiecie z Wojtasem lubimy różne wyzwania na granicy naszych możliwości. Przez COVID-19 wszystkie zawody NINJA i OCR zostały odwołane, a treningi robiliśmy lżejsze, bo nie było do czego się przygotowywać w tym sezonie, więc mieliśmy więcej czasu. Ja i Wojtek jesteśmy trenerami – więc nasza praca przeniosła się na treningi ON-Line. Rozpisaliśmy podopiecznym zadania na cały tydzień i byliśmy wolni. Dlatego to był idealny moment na taką szaloną wyprawę! 

2. Kto wpadł na taki pomysł?

Z tego co wiem to był pomysł Wojtasa, albo jednego z jego braci. Ponoć chłopaki myśleli już o tym kilka lat temu, kiedy pokonywali ponad 200 km Wisłą z okolic Sandomierza do Warszawy, ale wtedy jeszcze pomysł zrobienia 416 km był zbyt szalony i nierealny do zrobienia. Jak widać potrzebowali kilku lat żeby do tego dojrzeć! 

3. Jak wyglądał transport wszystkich rzeczy?

Tak jak opisywałem już w pierwszym poście dotyczącym spływu wszystkie rzeczy mieliśmy ze sobą w kajaku. Tata Wojtka zawiózł wszystko – czyli Nas, kajaki i cały prowiant nad wodę w okolicach Białołęki i musieliśmy wszystko zmieścić do kajaków. To był koszmar! Dobrze, że mieliśmy dwa kajaki, w których płynęły osoby pojedynczo, bo dzięki temu miały taką ładowność, że mogliśmy tam upchnąć rzeczy o większych rozmiarach. Systematycznie zjadaliśmy zapasy, a śmieci pozbywaliśmy się w miastach przez które przepływaliśmy i kajaki robiły się lżejsze i było coraz więcej miejsca na nogi! 

4. Czy wpadłem do wody? 

Na szczęście nie, ale woda wpadła KILKA razy do kajaka. Przepływając przez Płock były bardzo duże fale i jak musiałem przedostać się z jednego brzegu na drugi, to przez burtę kilka fal wskoczyło do kajaka. Była to moja wina, bo ustawiłem kajak bokiem do fali czego nie powinno się robić, ale chciałem szybciej przepłynąć na drugą stronę, żeby tak nie walczyć z tymi falami, więc zaryzykowałem i nabrałem trochę wody poświęcając swoje cudownie suche ubrania! No nic – no risk, no fun.

5. Jakie mięśnie najbardziej męczyły się podczas wiosłowania i które najbardziej bolały? 

Zdecydowanie najbardziej bolał mięsień czworoboczny – wszystkie jego części i mięsień równoległoboczny od ciągnięcia wiosła. Mocno pracował też mięsień naramienny od trzymania wiosła przed sobą przez ok 8-10 h dziennie. Mocno czuliśmy jego zmęczenie podczas noszenia rzeczy z kajaka na brzeg do naszego obozowiska. Nawet torba z rzeczami była wtedy dla nas takaa ciężka. Tak naprawdę wszystkie mięśnie obręczy kończyny górnej i mięśnie pleców mocno pracowały podczas wiosłowania. Tylko nogi odpoczywały. Chociaż tyle. Wojtas wydurniał się, że wieczorami pójdzie biegać [z naciskiem na wydurniał].

6. Czy mieliście zakwasy?

Na pewno największą obolałość czułem po pierwszym dniu, z tego względu, że był to nowy wysiłek dla organizmu i do pracy zostały włączone mało aktywne wcześniej grupy mięśniowe. Paradoksalnie każdy kolejny dzień był, że tak powiem – sesją regeneracyjną dla wysiłku z dnia poprzedniego. W związku z tym, że tak naprawdę nie był to wysiłek intensywny, ale objętość pracy była duża, to również po zakończeniu wyprawy czułem duże zmęczenie.

7. Czy w jakiś szczególny sposób przygotowaliście się do tej wyprawy?

Przez cały rok trenujemy po 6-7x w tygodniu przygotowując się do biegów OCR i startów NINJA. Można powiedzieć, że jesteśmy wysportowani i powinniśmy sobie poradzić z różnymi wyzwaniami. Do tego spływu nie trenowaliśmy jakoś specjalnie. Może też dlatego, że większośc z nas dowiedziała się o tym spływie kilka dni przed wypłynięciem. 

Kilka lat temu sporo pływałem kajakiem bo współorganizowałam spływy razem z Fundacją Ave. Wtedy nauczyłem się: techniki wiosłowania, jak “czytać wodę”, żeby ominąć przeszkody i wybrać najlepszą trasę. Te umiejętności bardzo przydały się na tym spływie. Mięśnie musiały sobie jakoś poradzić bez treningu specjalistycznego dla kajakarzy.

8. Jak pokonaliście tamę we Włocławku?

Po lewej stronie tamy jest śluza dla łodzi i kajaków.  Zapłaciliśmy 17 zł i mogliśmy przeprawić się na drugą stronę. Cały proces trwał prawie godzinę i był całkowicie bezpieczny wbrew obawom Zbycha. Jak wygląda tama i cały ten proces można zobaczyć na filmie z tego dnia.

 

9. Gdzie ładowaliście telefony?

Każdy z nas miał powerbank do ładowania telefonu. Chłopaki nie używali ich prawie w ogóle, więc wystarczył im jeden. Ja zabrałem ze sobą 3 bardzo mocne 20 000 mAh bo wiedziałem, że będę używał trochę więcej telefonu do robienia zdjęć nagrywania filmów i wrzucania postów. Przez cały dzień telefon był w trybie samolotowym. Tylko wieczorem wrzucając filmy włączałem internet. 

10. Czy powtórzylibyście wyprawę wiedząc jak przebiegła? Może warto coś ulepszyć w przygotowaniach? Czy wszystko było jednak zapięte na ostatni guzik?

To jest takie wyzwanie, które robi się raz w życiu i już nie ma się ochoty na kolejny raz! Przez to, że narzuciliśmy sobie takie tempo ta wyprawa nie była przyjemnym urlopem, ale ciężkim fizycznie i psychicznie Challengem! Jakbym wiedział jak to będzie wyglądało przed wystartowaniem to czy bym wystartował? Pewnie tak i mimo wszystko bym to zrobił, bo przygoda była super i obyło się bez kontuzji [co dla mnie było najważniejsze!]. Lekko nie było, ale o to też chodziło w tym wyzwaniu. Spływ był dobrze zaplanowany. Jedyne co to może wzięlibyśmy trochę mniej prowiantu, od razu zmienili ten mały namiot na większy i ja bym kupił sobie lepszy śpiwór żeby nie było mi zimno. Cała reszta była taka jak należy i niczego nam nie brakowało. Ubrań też wziąłem dobrą ilość [chociaż pewnie jakbym płynął z Kasią musielibyśmy wziąć osobny kajak na ubrania;)].

 

11. Jaka kolejna wyprawa? Może kilka dni w namiotach po górach? 

Jeszcze nie mamy pomysłu na kolejną misję z Wojtasem, ale jak tylko coś się będzie działo to damy znać w naszych Social Mediach. 

W góry planuję pójść wkrótce razem z żoną Kasią i przyjacielem Darem na około tydzień, zaszyć się w górach i m.in. zdobyć Orlą perć , Gerlach i inne szczyty [no i spać w schroniskach]. 

Jak macie jakieś wyzwania, które moglibyśmy z ekipą wykonać to piszcie w komentarzach. Może coś weźmiemy pod uwagę i wykonamy Challenge! 

 

12. Wywiad z całą ekipa w radio WESZŁO FM

Zapraszam do wysłuchania wywiadu z nami w radio Weszło FM.

Wyszło bardzo śmiesznie i możecie dowiedzieć się o wcześniejszych wyprawach i dziwnych misjach braci Sobierajskich! 

+ posts

Przeszkodowiec, trener, podróżnik a teraz nawet bloger. Lubi dzielić się swoim zamiłowaniem do pokonywania przeszkód.

Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
0
Podobał Ci się wpis? Zostaw komentarz!x