Podróże małe i duże
W sumie gdyby nie One – nie wiem jak wyglądałoby teraz moje życie, bo:
po 1 – wiążą się one bezpośrednio z moimi zawodami OCR, bo w ostatnim czasie startowałem w: Hiszpanii – na Gran Canaria, Rosji, Holandii [ale, że ta nazwa już nie jest dozwolona – bo podobno zbyt kojarzy się z narkotykami – to zostaje – Niderlandy], Niemczech, Danii, Czechach, Anglii – fajnie? fajnie!
po 2 – już na dzień dobry związku z Kasią dostałem info: “nie obchodzi mnie jak do tego podchodzisz, ale pod koniec roku chcę jechać na miesiąc do Azji, jedziesz ze mną?”. Nie miałem wyboru. Wraz z Kasią, musiałem pokochać i podróże. Na szczęście i z jednym i z drugim nie miałem absolutnie żadnego problemu. Easy!
Nasz dorobek: Tajlandia, Meksyk, Wietnam, Norwegia, Maroko, Hiszpania, Dania, Holandia, Anglia, Ukraina, Słowacja, Włochy – to dorobek, który zafundowałem sobie wraz ze związkiem z Kasią. Zamiary są jeszcze większe, jeszcze szersze i jeszcze dalsze. Najważniejsze, że moim zadaniem jest jedynie …spakować się, a całość planowania wypraw pozostaje w rękach Kasi. Kocha to robić, więc daję Jej możliwość się wykazać. I robi to idealnie!
Moja pigułka wspomnień:
- W Wietnamie – oświadczyłem się.
- W Meksyku – po raz 1 przeżyliśmy chorobę wysokościową na wulkanie
- W Tajlandii – zobaczyliśmy Panie ze złotymi ringami na szyi
- W Maroko – prawie umarliśmy ze strachu zaprowadzenie w kozi róg przez Marokańczyka w środku nocy
- W Maroko – pierwszy raz w życiu byliśmy w garbarni, smród taki, że na dzień dobry dostajesz gałązkę mięty, żeby jakoś tam ..wytrwać
- W Portugalii – prawie umarłem z zimna podczas surfowania w morzu [bez pianki] – i to w sierpniu!
To taka mała zapowiedź bloga, który jest właśnie tworzony przez moją mistrzynię pisania relacji z wypraw – Kasię. Blog nazywać się będzie: TRZEBA ROBIĆ RZECZY.
Więc śledźcie, polecam i że tak powiem…. coming soon!
Przeszkodowiec, trener, podróżnik a teraz nawet bloger. Lubi dzielić się swoim zamiłowaniem do pokonywania przeszkód.